… sądziłam, że już się od niego uwolniłam.
Stanęłam twarzą w twarz z moją największą życiową porażką, Krzysztofem.
- Czego chcesz?
- Chciałem Ci pogratulować.
- Daruj sobie.
- Ale o co Ci chodzi?
- O ten tramwaj co nie chodzi.
- Oho jakaś Ty wyszczekana się zrobiła … na pewno za sprawą tych Twoich marnych
siatkarzyków.
- Marnych? Hhahahaha człowieku, nie kompromituj się. Oni przez jeden rok,
więcej osiągnęli niżeli Ty w całym swoim marnym żywocie. – mogłam się spodziewać, ze nie spodoba mu
się ta prawda . Chwycił mnie za bluzę i wpił się w moje usta. Okładałam go
pięściami, ale byłam wykończona meczem dlatego nie przynosiło to żadnych
skutków. Postanowiłam być bierna w tym pocałunku i podziałało. Puścił mnie
zaskoczony, wtedy zamachnęłam, żeby dać mu w pysk, ale okazał się być szybszy.
Złapał moją rękę w nadgarstku mocno ściskając.
- Już mówiłem, że taki śmieć jak Ty nie
będzie sobie ze mną pogrywał. – ponownie wpił się w moje usta. Tym razem
bardziej gwałtownie i zachłannie … w pewnym momencie ugryzł mnie w wargę. Nie
było nic w tym delikatnego i podniecającego, poczułam smak krwi. Jeszcze
bardziej zaczęłam się szarpać, ale to w dalszym ciągu nic nie dawało. Jedna
ręka spoczęła na moim pośladu – obrzydzenie ogarnęło moje ciało. Nie przestawał
mnie całować i ściskać mój tyłek. Zaczął napierać coraz bardziej … Jego
nabuzowana męskość zaczęła mnie uwierać. Przerażenie, niemoc, resztki nadziei – to znajdowało się w mojej
głowie. Zebrałam resztki sił w sobie, bo wiedziałam czym to może się skończyć …
był za bardzo pobudzony, podniecony i
zdenerwowany by poprzestać tylko na pocałunku. Byłam pewna, że byłby w stanie
wziąć mnie tu i teraz … nie zważają, że stoimy na jakimś osiedlu. Gdy w końcu i
druga ręka powędrowała na moja pupę uderzyłam go z całej siły w twarz.
Zaskoczenie, które zaraz przerodziło się we wściekłość. Rzucił się na mnie – z impetem uderzyłam
kręgosłupem o ścianę jakiegoś bloku. Jego ręce powędrowały pod moją bluzkę.
Biłam, wyrywałam, plułam, ale wszystko na nic. Nagle dostałam z pięści w twarz.
- To powinno Cię nauczyć być grzeczna
dziewczynką – wyszeptał wprost do mojego ucha. Ogromne obrzydzenie we mnie
wezbrało, miałam ochotę puścić pawia wprost na jego oblicze. Jego ręce powędrowały na zapięcie mojego
stanika, nie mógł sobie z nim poradzić, na moje szczęście. Dalej całując
siłował się z zapięciem … ja nadal wyrywałam, szarpałam się, ale straciłam już
nawet resztki nadziei na jakikolwiek ratunek …. Lecz wtedy gwałtownie się ode
mnie oderwał. Otworzyłam oczy, które cały czas miałam zamknięte by nie patrzeć
na ohydną twarz … zauważyłam Krzysztofa leżącego na ziemi, a na nim siedział
okładając go pięściami jakiś dresiarz – mój wybawiciel. Byłam w totalnym szoku.
Szybko nałożyłam na siebie z powrotem bluzę, która znajdowała się na ziemi i
uciekłam. Słyszałam jeszcze jak ten chłopak woła za mną, ale nie chciałam
zostać ani chwil dłużej w tamtym miejscu … chciałam jak najszybciej znaleźć się
w mieszkaniu, pod prysznicem by zmyć ten jego smród z mojego ciała. Nie wiem
jak dotarłam pod właściwy adres. Dobijałam się, ale na nic … Chłopaków nie ma w
domu. Usiadłam na schodach, na głowę narzuciłam kaptur i czekałam na chłopaków.
W mojej głowie kłębiły się setki myśli … jak ja mogła być z takim człowiekiem?
Dlaczego nie posłuchałam rodziców, ze to nie jest odpowiedni chłopak dla mnie?
… ale Polak zawsze mądry po szkodzie. Co ja powiem chłopakom jak mnie zobaczą?
Przecież na pewno wyglądam jak siedem nieszczęść … warga spuchnięta z
zaschnięta krwią, obolały policzek i rogówka … bluza cala ubrudzona. Nie miałam
siły płakać … w tej chwili nie myślałam co mogło się stać gdyby nie ten chłopak
… teraz chciałam jak najszybciej znaleźć się pod prysznicem. Czułam na sobie
jego smród., jego pot … znów wezbrało we mnie obrzydzenie. Usłyszałam trzask
zamykanych drzwi od klatki. Miałam nadzieje, ze to chłopcy. Lecz zaraz
przekonałam się, ze to nie oni. Osobnik zaczął dobijać się do ich drzwi, nie
zauważając mnie.
- Gdzie oni są, do cholery? –
powiedział sam do siebie.
- Zapewne do meczu poszli do jakiegoś
klubu. – odpowiedziałam cichutko,
nie podnosząc głowy by nie zobaczył w jakim stanie jest moja twarz.
Przestraszył się mojej obecności. Widocznie myślał, ze jest sam i nikt nie
słyszy jak przeprowadza ‘konwersacje’ sam ze sobą.
- Paula, co Ty tu robisz?
- Jak widzisz siedzę.
- Ale dlaczego na klatce?
- Bo jak wywnioskowałeś chłopaków nie ma w domu, a ja nie mam kluczy. –
nadal nie podnosiłam głowy, w duchu modląc się żeby sobie poszedł.
- Tak w ogóle gratuluje fenomenalnego
meczu. W sumie po to tutaj przyszedłem.
Nawet nie wiesz jakie było moje zaskoczenie gdy zobaczyłem Cie w tej bramce.
Dlaczego nie powiedziałaś nam, ze trenujesz? Byłaś niesamowita.
- Jakoś nie było okazji.
- Paula, co jest? – szzzkuuurde czy on nie może sobie już iść do domu?
- Nic, po prostu zmęczona jestem.
- To zrozumiale, ale i tak Ci nie wierze – wtedy moje najgorsze obawy się
sprawdziły. Podszedł i uklęknął kolo mnie. – Paula, co jest? Popatrz się na mnie. – nic sobie nie zrobiłam z
jego prośby, ale on nie chciał dać za wygrana. Chwycił mój podbródek i podniósł
ku górze. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie, złość, strach i troska. – Boże, Pula, co Ci się stało?
- Nic takiego, wywróciłam się.
- Paula, nie kłam. Rozcięta warga podbite oko, spuchnięty policzek, brudne
ubrania. Nie jestem głupi! - w jego oczach pojawiła się złość. Znów
dzisiejszego dnia zaczęłam się bać. Zaczęłam się odsuwać od niego, lecz złapał
mnie za nadgarstki. Panicznie się bałam. – Pula,
nie bój się mnie. Przecież wiesz, ze ja nic Ci nie zrobię.
- Puść mnie! – krzyknęłam, posłuchał.
- Proszę, powiedz mi co się stało.
- Ale ja nie chce o tym rozmawiać.
- Czy to …?
- Tak. – zacisnął pięści aż mu pobielały. Przysunął się do mnie i zaczął
głaskać po głowie i plecach jak małą dziewczynkę. Przynosiło ukojenie, czułam
się bezpiecznie. Wtedy pierwsze łzy popłynęły po moich policzkach, które spadły
na jego bluzę. – Cicho Kochanie, cicho.
Już nikt nie zrobi Ci krzywdy, nie płacz. Chodź pojedzmy do mnie, wykapiesz się
… zmyjesz to z siebie i przebierzesz w nowe ciuchy.
- Dziękuje
Ci Krzysiu, ale ja tutaj poczeka na chłopaków.
- Nie ma mowy, nie zostawię Cie tutaj samej. Zresztą nie wiadomo o której oni
wrócą. Idziesz ze mną, bez dyskusji.
- Ale Krzysiu. Jak ja wyglądam? Twoje dzieci się mnie przestrasza, a poza tym
Iwona. Nie wiem czy życzy sobie mojej obecności.
- Iwona by mnie zabiła jakbym zostawił Cie tutaj sama, a dzieciom najwyżej powie
się, ze jest Halloween. – pomógł mi wstać i daliśmy się do niego do domu.
- Jeeeeestesmy! – z salonu od razu wyleciały
dzieciaki. Głowę spuściłam na dół by się nie przestraszyły. – Dzieci idzie do pokoju, zaraz do Was
przyjdziemy. – przez włosy zdążyłam zauważyć, ze spuszczają Glowy i powłóczą
nogami do salonu.
- Cześć Pula, jak milo, ze nas odwiedziłaś.
Zagrałaś fenomenalnie! Tak Ci kibicowaliśmy, ze sąsiadka z dołu przyszła nas upomnieć.
- Cieszę się, ze Wam się podobało. – odpowiedziałam z głową nadal spuszczoną.
- Paula, łazienka jest zaraz po prawej,
aa ręczniki w górnej polce przy wannie. Idź to wszystko z siebie zmyj.
- Ale Igła, ja nie ma się w co przebrać.
- Zaraz przyniosę Ci jakieś moje ciuchy. - rzekła Iwona nie pytając się o nic. Wtedy
pierwszy raz podniosłam głowę i spojrzałam na nią. Była zaskoczona, ale także tyle
troski było w jej oczach …
- Dziękuje Wam – powiedziałam i skierowałam
się do łazienki.
Po chwili zapukała
Iwona by dać mi rzeczy na przebranie. Gdy weszłam pod prysznic jakby dopiero
teraz wszystko do mnie dotarło … co mogłoby
się stać gdyby nie ten chłopak. Czułam na skórze jego smród … Zaczęłam szorować
gąbka aby tylko nie czuć tego odoru…. Skóra była już czerwona, a ja nadal szorowałam.
Osunęłam się po ścianie prysznica i zaczęłam szlochać jak mała dziewczynka. Wiedziałam,
ze on na tym nie poprzestanie, a na policje bałam się pójść, bo to tylko
pogorszy moja sytuacje … pozostaje mi tylko ucieczka.
Dokończyłam się myc, ubrałam się w ciuchy Iwony – pasowały idealnie. Spojrzałam
w lustro … sama się przestraszyłam swojego odbicia. Warga napuchnięta to samo
policzek i fioletowa otoczka wokół oka. Znalazłam jakieś kosmetyki Iwony w łazience
i nałożyłam jak nigdy spora ilość tapety by tak bardzo nie straszyć.
Gdy wyszłam
usłyszałam śmiechy i krzyki z salonu,
tam tez się skierowałam. Ujrzałam roześmianą rodzinę Ignaczaków. Oparłam się o futrynę
i przyglądałam się ich szczęściu. Po chwili zauważył mnie Sebastian.
- Cioooocia! – krzyknął i już znalazł
się przy mnie ciągnąć za rękę w stronę sofy.
Nagle rozdzwonił się dzwonek do drzwi, a pan domu poszedł odtworzyć. Nie minęła
sekunda, a w salonie niespodziewani goście
----------------------------------------------
Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
Miało być wczoraj, ale po meczu już nie miałam siły. Niedzielny mecz ... Pierwszy set ... eh szkoda gadać... Pięści to aż mi
pobladły z tego trzymania. Końcówka nie najgorsza ... Gdy wszedł Lotman i
Schöps wszystko zaczęło się układać, ale nie było już szans na wygranie
tego seta.
2 set - o niebo lepszy ... Zaczęty w wspaniałym stylu!
To właśnie dodało im wiary, że pomimo źle rozpoczętego meczu mają szansę
na wygraną.
3 set to już mistrzostwo! Blok nie do przebicia! To co
oni wyprawali to brak słów! Teoretycznie każdy atak zatrzymywany.
Zagrywki Schöpsa -piękne asy serwisowe, przestrzelenie Wlazłego i
Winiara -cudo! Ataki także Johena, no coś niesamowitego! Jak najbardziej
zasłużona statuetka MVP!
Lotek - klasa sama w sobie. Gdy wszedł w końcówce 1 seta jakby inny człowiek, inna gra zespołu!
Wczorajszy mecz ... myślałam, że zawału dostanę, ale nie, bo Sovia znów zwyciężyła!
Tie-break
gdy prawie każdy już postawił kreskę na Resovii przy stanie 2:7 zmiana.
Za Johena, który grał praktycznie cały mecz tylko schodził na
pojedyncze akcje wchodzi Bartman, który prawie cały mecz w kwadracie. I
wtedy jakby inna Sovia! Jego piekielne i wyrafinowane ataki dodały
skrzydeł Pasiakom. Obrona Igły gdy przeskoczył bandy reklamowe ... Coś
niesamowitego! Mimo iż nie uratował piłki to pokazał, że Sovia jeszcze
nie powiedziała ostatniego słowa. Jedna zmiana, a tak dużo dała. Ze
stanu 2:7 wyprowadzili remis!
Gdy było 14:13 i Bartman zepsuł zagrywkę miałam ochotę go zabić, ale na szczęście Sovia wygrała!
Moja radość! ... chyba na całym osiedlu było mnie słychać!
2:0 w play off'ach <3 jeszcze tylko jedno zwycięstwo.
Nie oglądałam meczy Jastrzębskiego, ale jak wiadomo Soviacy i Jastrzębianie przyjaciele także miałam nadzieję, że wygrają.
"Bo w Jastrzębiu i w Rzeszowie jest wiara, która łączy kibiców obu miast!"
ZAKSA
mimo iż w pierwszym spotkaniu wygrała bardzo szybko, bo 3:0 tak w
drugim spotkaniu przeciwnik pokazał, że nie można go lekceważyć. No, ale
na szczęście ZAKSA w tie-break'u wygrała.
Dla mnie ta kolejka
przebiegła bardzo pozytywnie! Mam nadzieję, że Sovia, Jastrzębski jak i
ZAKSA zagra tylko jedno decydujące spotkanie.
Jochen Schöps:
Z pewnością u nas na hali pomogła nam atmosfera, jaką zgotowali kibice. Kiedy w
piątym secie siedziałem na ławce rezerwowych, to rozglądałem się po całej hali
i widziałem, jak ci ludzie ogromnie przeżywają to spotkanie. Wszyscy krzyczeli,
dopingowali nas mocno. To niesamowite. W żadnym innych kraju kibice nie
potrafią stworzyć takiej atmosfery, jak w Polsce.
Bo to kibice SOVII <3
Tak też się cieszyłam!
btw. dziś wyjeżdżam do miejsca gdzie mam pełen chillout! Nareszcie! Wracam dopiero w niedziele także na pewno nic się tutaj nie pojawi do tego czasu.
Na dziś mocne pierdolniecie!
Keep On Rockin'