wtorek, 19 lutego 2013

12.

  sądziłam, że już się od niego uwolniłam. Stanęłam twarzą w twarz z moją największą życiową porażką, Krzysztofem.
- Czego chcesz?
- Chciałem Ci pogratulować.
- Daruj sobie.
- Ale o co Ci chodzi?
- O ten tramwaj co nie chodzi.
- Oho jakaś Ty wyszczekana się zrobiła … na pewno za sprawą tych Twoich marnych siatkarzyków.
- Marnych? Hhahahaha człowieku, nie kompromituj się. Oni przez jeden rok, więcej osiągnęli niżeli Ty w całym swoim marnym żywocie.
  – mogłam się spodziewać, ze nie spodoba mu się ta prawda . Chwycił mnie za bluzę i wpił się w moje usta. Okładałam go pięściami, ale byłam wykończona meczem dlatego nie przynosiło to żadnych skutków. Postanowiłam być bierna w tym pocałunku i podziałało. Puścił mnie zaskoczony, wtedy zamachnęłam, żeby dać mu w pysk, ale okazał się być szybszy. Złapał moją rękę w nadgarstku mocno ściskając.
- Już mówiłem, że taki śmieć jak Ty nie będzie sobie ze mną pogrywał. – ponownie wpił się w moje usta. Tym razem bardziej gwałtownie i zachłannie … w pewnym momencie ugryzł mnie w wargę. Nie było nic w tym delikatnego i podniecającego, poczułam smak krwi. Jeszcze bardziej zaczęłam się szarpać, ale to w dalszym ciągu nic nie dawało. Jedna ręka spoczęła na moim pośladu – obrzydzenie ogarnęło moje ciało. Nie przestawał mnie całować i ściskać mój tyłek. Zaczął napierać coraz bardziej … Jego nabuzowana męskość zaczęła mnie uwierać. Przerażenie, niemoc,  resztki nadziei – to znajdowało się w mojej głowie. Zebrałam resztki sił w sobie, bo wiedziałam czym to może się skończyć … był za bardzo  pobudzony, podniecony i zdenerwowany by poprzestać tylko na pocałunku. Byłam pewna, że byłby w stanie wziąć mnie tu i teraz … nie zważają, że stoimy na jakimś osiedlu. Gdy w końcu i druga ręka powędrowała na moja pupę uderzyłam go z całej siły w twarz. Zaskoczenie, które zaraz przerodziło się we wściekłość.  Rzucił się na mnie – z impetem uderzyłam kręgosłupem o ścianę jakiegoś bloku. Jego ręce powędrowały pod moją bluzkę. Biłam, wyrywałam, plułam, ale wszystko na nic. Nagle dostałam z pięści w twarz.
- To powinno Cię nauczyć być grzeczna dziewczynką – wyszeptał wprost do mojego ucha. Ogromne obrzydzenie we mnie wezbrało, miałam ochotę puścić pawia wprost na jego oblicze.  Jego ręce powędrowały na zapięcie mojego stanika, nie mógł sobie z nim poradzić, na moje szczęście. Dalej całując siłował się z zapięciem … ja nadal wyrywałam, szarpałam się, ale straciłam już nawet resztki nadziei na jakikolwiek ratunek …. Lecz wtedy gwałtownie się ode mnie oderwał. Otworzyłam oczy, które cały czas miałam zamknięte by nie patrzeć na ohydną twarz … zauważyłam Krzysztofa leżącego na ziemi, a na nim siedział okładając go pięściami jakiś dresiarz – mój wybawiciel. Byłam w totalnym szoku. Szybko nałożyłam na siebie z powrotem bluzę, która znajdowała się na ziemi i uciekłam. Słyszałam jeszcze jak ten chłopak woła za mną, ale nie chciałam zostać ani chwil dłużej w tamtym miejscu … chciałam jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu, pod prysznicem by zmyć ten jego smród z mojego ciała. Nie wiem jak dotarłam pod właściwy adres. Dobijałam się, ale na nic … Chłopaków nie ma w domu. Usiadłam na schodach, na głowę narzuciłam kaptur i czekałam na chłopaków.
W mojej głowie kłębiły się setki myśli … jak ja mogła być z takim człowiekiem? Dlaczego nie posłuchałam rodziców, ze to nie jest odpowiedni chłopak dla mnie? … ale Polak zawsze mądry po szkodzie. Co ja powiem chłopakom jak mnie zobaczą? Przecież na pewno wyglądam jak siedem nieszczęść … warga spuchnięta z zaschnięta krwią, obolały policzek i rogówka … bluza cala ubrudzona. Nie miałam siły płakać … w tej chwili nie myślałam co mogło się stać gdyby nie ten chłopak … teraz chciałam jak najszybciej znaleźć się pod prysznicem. Czułam na sobie jego smród., jego pot … znów wezbrało we mnie obrzydzenie. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi od klatki. Miałam nadzieje, ze to chłopcy. Lecz zaraz przekonałam się, ze to nie oni. Osobnik zaczął dobijać się do ich drzwi, nie zauważając mnie.
- Gdzie oni są, do cholery? – powiedział sam do siebie.
- Zapewne do meczu poszli do jakiegoś klubu.  – odpowiedziałam cichutko, nie podnosząc głowy by nie zobaczył w jakim stanie jest moja twarz. Przestraszył się mojej obecności. Widocznie myślał, ze jest sam i nikt nie słyszy jak przeprowadza ‘konwersacje’ sam ze sobą.
- Paula, co Ty tu robisz?
- Jak widzisz siedzę.
- Ale dlaczego na klatce?
- Bo jak wywnioskowałeś chłopaków nie ma w domu, a ja nie mam kluczy
. – nadal nie podnosiłam głowy, w duchu modląc się żeby sobie poszedł.
- Tak w ogóle gratuluje fenomenalnego meczu.  W sumie po to tutaj przyszedłem. Nawet nie wiesz jakie było moje zaskoczenie gdy zobaczyłem Cie w tej bramce. Dlaczego nie powiedziałaś nam, ze trenujesz? Byłaś niesamowita.
- Jakoś nie było okazji.
- Paula, co jest?
– szzzkuuurde czy on nie może sobie już iść do domu?
- Nic, po prostu zmęczona jestem.
- To zrozumiale, ale i tak Ci nie wierze
– wtedy moje najgorsze obawy się sprawdziły. Podszedł i uklęknął kolo mnie. – Paula, co jest? Popatrz się na mnie. – nic sobie nie zrobiłam z jego prośby, ale on nie chciał dać za wygrana. Chwycił mój podbródek i podniósł ku górze. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie, złość, strach i troska. – Boże, Pula, co Ci się stało?
- Nic takiego, wywróciłam się.
- Paula, nie kłam. Rozcięta warga podbite oko, spuchnięty policzek, brudne ubrania. Nie jestem głupi!
- w jego oczach pojawiła się złość. Znów dzisiejszego dnia zaczęłam się bać. Zaczęłam się odsuwać od niego, lecz złapał mnie za nadgarstki. Panicznie się bałam. – Pula, nie bój się mnie. Przecież wiesz, ze ja nic Ci nie zrobię.
- Puść mnie! –
krzyknęłam, posłuchał.
- Proszę, powiedz mi co się stało.
- Ale ja nie chce o tym rozmawiać.
- Czy to …?
- Tak.
– zacisnął pięści aż mu pobielały. Przysunął się do mnie i zaczął głaskać po głowie i plecach jak małą dziewczynkę. Przynosiło ukojenie, czułam się bezpiecznie. Wtedy pierwsze łzy popłynęły po moich policzkach, które spadły na jego bluzę. – Cicho Kochanie, cicho. Już nikt nie zrobi Ci krzywdy, nie płacz. Chodź pojedzmy do mnie, wykapiesz się … zmyjesz to z siebie i przebierzesz w nowe ciuchy.  
 - Dziękuje Ci Krzysiu, ale ja tutaj poczeka na chłopaków.
- Nie ma mowy, nie zostawię Cie tutaj samej. Zresztą nie wiadomo o której oni wrócą. Idziesz ze mną, bez dyskusji.
- Ale Krzysiu. Jak ja wyglądam? Twoje dzieci się mnie przestrasza, a poza tym Iwona. Nie wiem czy życzy sobie mojej obecności.
- Iwona by mnie zabiła jakbym zostawił Cie tutaj sama, a dzieciom najwyżej powie się, ze jest Halloween.
– pomógł mi wstać i daliśmy się do niego do domu.
- Jeeeeestesmy! – z salonu od razu wyleciały dzieciaki. Głowę spuściłam na dół by się nie przestraszyły. – Dzieci idzie do pokoju, zaraz do Was przyjdziemy. – przez włosy zdążyłam zauważyć, ze spuszczają Glowy i powłóczą nogami do salonu.
- Cześć Pula, jak milo, ze nas odwiedziłaś. Zagrałaś fenomenalnie! Tak Ci kibicowaliśmy, ze sąsiadka z dołu przyszła nas upomnieć.
- Cieszę się, ze Wam się podobało. –
odpowiedziałam z głową nadal spuszczoną.
- Paula, łazienka jest zaraz po prawej, aa ręczniki w górnej polce przy wannie. Idź to wszystko z siebie zmyj.
- Ale Igła, ja nie ma się w co przebrać.
- Zaraz przyniosę Ci jakieś moje ciuchy. -  
rzekła Iwona nie pytając się o nic. Wtedy pierwszy raz podniosłam głowę i spojrzałam na nią. Była zaskoczona, ale także tyle troski  było w jej oczach …
- Dziękuje Wam – powiedziałam i skierowałam się do łazienki.
Po chwili zapukała Iwona by dać mi rzeczy na przebranie. Gdy weszłam pod prysznic jakby dopiero teraz wszystko do mnie dotarło … co  mogłoby się stać gdyby nie ten chłopak. Czułam na skórze jego smród … Zaczęłam szorować gąbka aby tylko nie czuć tego odoru…. Skóra była już czerwona, a ja nadal szorowałam. Osunęłam się po ścianie prysznica i zaczęłam szlochać jak mała dziewczynka. Wiedziałam, ze on na tym nie poprzestanie, a na policje bałam się pójść, bo to tylko pogorszy moja sytuacje … pozostaje mi tylko ucieczka.
Dokończyłam się myc, ubrałam się w ciuchy Iwony – pasowały idealnie. Spojrzałam w lustro … sama się przestraszyłam swojego odbicia. Warga napuchnięta to samo policzek i fioletowa otoczka wokół oka. Znalazłam jakieś kosmetyki Iwony w łazience i nałożyłam jak nigdy spora ilość tapety by tak bardzo nie straszyć.

Gdy wyszłam usłyszałam śmiechy i krzyki  z salonu, tam tez się skierowałam. Ujrzałam roześmianą rodzinę Ignaczaków. Oparłam się o futrynę i przyglądałam się ich szczęściu. Po chwili zauważył mnie Sebastian.
- Cioooocia! – krzyknął i już znalazł się przy mnie ciągnąć za rękę w stronę sofy.
Nagle rozdzwonił się dzwonek do drzwi, a pan domu poszedł odtworzyć. Nie minęła sekunda, a w salonie niespodziewani goście



----------------------------------------------
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Miało być wczoraj, ale po meczu już nie miałam siły. Niedzielny mecz ... Pierwszy set ... eh szkoda gadać... Pięści to aż mi pobladły z tego trzymania. Końcówka nie najgorsza ... Gdy wszedł Lotman i Schöps wszystko zaczęło się układać, ale nie było już szans na wygranie tego seta.
2 set - o niebo lepszy ... Zaczęty w wspaniałym stylu! To właśnie dodało im wiary, że pomimo źle rozpoczętego meczu mają szansę na wygraną.
3 set to już mistrzostwo! Blok nie do przebicia! To co oni wyprawali to brak słów! Teoretycznie każdy atak zatrzymywany. Zagrywki Schöpsa -piękne asy serwisowe, przestrzelenie Wlazłego i Winiara -cudo! Ataki także Johena, no coś niesamowitego! Jak najbardziej zasłużona statuetka MVP!
Lotek - klasa sama w sobie. Gdy wszedł w końcówce 1 seta jakby inny człowiek, inna gra zespołu!
Wczorajszy mecz ... myślałam, że zawału dostanę, ale nie, bo Sovia znów zwyciężyła!
Tie-break gdy prawie każdy już postawił kreskę na Resovii przy stanie 2:7 zmiana. Za Johena, który grał praktycznie cały mecz tylko schodził na pojedyncze akcje wchodzi Bartman, który prawie cały mecz w kwadracie. I wtedy jakby inna Sovia! Jego piekielne i wyrafinowane ataki dodały skrzydeł Pasiakom. Obrona Igły gdy przeskoczył bandy reklamowe ... Coś niesamowitego! Mimo iż nie uratował piłki to pokazał, że Sovia jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. Jedna zmiana, a tak dużo dała. Ze stanu 2:7 wyprowadzili remis!
Gdy było 14:13 i Bartman zepsuł zagrywkę miałam ochotę go zabić, ale na szczęście Sovia wygrała!
Moja radość! ... chyba na całym osiedlu było mnie słychać!
2:0 w play off'ach <3 jeszcze tylko jedno zwycięstwo.
Nie oglądałam meczy Jastrzębskiego, ale jak wiadomo Soviacy i Jastrzębianie przyjaciele także miałam nadzieję, że wygrają.
"Bo w Jastrzębiu i w Rzeszowie jest wiara, która łączy kibiców obu miast!"
ZAKSA mimo iż w pierwszym spotkaniu wygrała bardzo szybko, bo 3:0 tak w drugim spotkaniu przeciwnik pokazał, że nie można go lekceważyć. No, ale na szczęście ZAKSA w tie-break'u wygrała.
Dla mnie ta kolejka przebiegła bardzo pozytywnie! Mam nadzieję, że Sovia, Jastrzębski jak i ZAKSA zagra tylko jedno decydujące spotkanie.


Jochen Schöps: Z pewnością u nas na hali pomogła nam atmosfera, jaką zgotowali kibice. Kiedy w piątym secie siedziałem na ławce rezerwowych, to rozglądałem się po całej hali i widziałem, jak ci ludzie ogromnie przeżywają to spotkanie. Wszyscy krzyczeli, dopingowali nas mocno. To niesamowite. W żadnym innych kraju kibice nie potrafią stworzyć takiej atmosfery, jak w Polsce.
Bo to kibice SOVII <3
 




 Tak też się cieszyłam!

btw. dziś wyjeżdżam do miejsca gdzie mam pełen chillout! Nareszcie! Wracam dopiero w niedziele także na pewno nic się tutaj nie pojawi do tego czasu.


Na dziś mocne pierdolniecie!
,,Niewiele to więc podpisz krwią
Że nie wystawisz mnie"
Keep On Rockin'

piątek, 15 lutego 2013

11.

Przez kolejne dni dwa razy dziennie wychodziłam na trening. Panowie byli bardzo ciekawi ... raz nawet mnie śledzili, ale fanki spisały się na medal!
        Wieczór, dzień przed meczem
- To co jutro robicie, Chłopcy? ...
- Jacy Chłopcy...?! Wypraszamy sobie! 

- Uhu no tak, zapomniałam. Mężczyźni, jakie plany na jutro?
- Oo, a Ty nie wymykasz się jutro?
- A nie. To znaczy tak. 
- Od której, do której?
- Na 15 muszę być, więc tak 14.30, wrócę gdzieś przed 18.
- A gdzie idziesz?
- A nie powiem. To jak, wybieracie się gdzieś?
- A tak. Myśleliśmy, że z nami pójdziesz, ale wychodzi, że nie będzie Cię.
- Szkoda, nadrobimy innym razem. Nie mogę tego odwołać.
- Na pewno? Prooooszę! - naprawdę przekonujące są oczka Lotka, ale przecież nie mogę tego odwołać, dziewczyno ogarnij się!
- Paul, niestety nie mogę.
- Szkoda. 
- A powiedzcie chociaż gdzie się wybieracie.
- Nie uwierzysz! Kowal żeby pokazać nam determinację zabiera nas na mecz.
- Oo, a czyj to mecz?
- Kobiet.
- Nie wiedziałam, że jest jakiś mecz rozgrywany jutro w siatkówce kobiet, musiało mi coś umknąć. 
- A czy ja powiedziałem, że siatkówka? - w tym momencie moje serce zaczęło bić tysiąc uderzeń na sekundę! Na pewno to jakiś zbieg okoliczności.
- A jakiej? 
- Ręczna - zawartość mojej buzi, a mianowicie sok znalazł innego właściciela, Pita.
- O Boże, Piotruniu, przepraszam najmocniej. Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
- Już dobrze, dobrze. Wybaczę Ci pod jednym warunkiem.
- Jakim? - phi ... Ci zawsze coś chcą.
- Zrobisz mi śniadanie do łóżka.
- Hahahhaha to żeś wymyślił, Kochany. Nie
- Ale dlaczego?
- Bo nie mieszkasz tutaj, a ja nie będę do Ciebie rano lecieć.
- No dobrze, to zrobisz jutro pierożki jak moja mamusia. Proszę - następny ma piękne oczy. Czemu oni przeciw mnie to wykorzystują?
- Dobrze, zrobię.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję - Pit z tej radości zaczął mnie przytulać - czytaj - moja bluzka też przemokła sokiem. Idioci, wszędzie.

Poranek, dzień meczu.
Wstałam już po 7 choć zawsze śpię co najmniej do 10. Strasznie się denerwowałam. Chłopcy .... Mężczyźni jeszcze spali, więc postanowiłam im zrobić śniadanie. Niech znają moją dobroć. Narobiłam górę kanapek, ale znając życie i tak będę musiała im dorobić. Żeby się wyrobić już teraz zaczęłam robić pierogi ... W końcu obietnica to obietnica ... Do uszu wsadziłam słuchawki żeby choć trochę się odstresować. Muzyka to lek na wszystko, przynajmniej dla mnie. Jak to ja muzyka zawsze na full, a że w słuchawkach miałam - jak to mój kolega mówi - mocne pierdolniecie to nie słyszałam jak Bartman wszedł do kuchni, ale za to poczułam. Bynajmniej nie zapach Jego perfum, lecz ręce spoczywające na moich biodrach. Skąd wiedziałam, że to Bartman? Nikt z mieszkańców nie ma takich dużych rąk.
- Bartman, bierz te łapy.
- Dlaczego?
- Bo mi przeszkadzasz.
- Paula. - czułam jego oddech drażniący moją szyję. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz czego nie mogła po sobie dać poznać.
- Bartman, bo jak Cię zaraz zdzielę po tej pustej łepetynie to na długo mnie popamiętasz. 
- Jakaś Ty ostra, lubię takie.
- Ostra to może być brzytwa, którą przy najbliższej okazji łeb Ci wygolę . - podziałało, ha! Ja to jednak potrafię.


Ostatni trening przed meczem, a ja tak zestresowana, że każdą piłkę przepuszczam. Nie ważne czy jest to po koźle czy prawie w pysk dostaję prawie każda piłka ląduje w siacie. Trener wkurzony na maksa, ale nie mam na to wpływu, że tak się stresuje. Będzie to mój pierwszy mecz od ponad dwóch lat i to jeszcze mecz takiej rangi. Bydgoska bramkarka może nie była wybitna, ale w tym momencie każdy byłby lepszy od mnie. Czarno to widzę.
Kibice zaczynają się schodzi. Udałyśmy się do szatni by przebrać się szybko w stroje wyjściowe.
- Dziewczyny damy radę! Nie z takich opresji wychodziłyśmy w takim składzie! Paula, ratujesz nam dupę. Widzę, że jesteś zestresowana, ale nie myśl, że to jest Twój pierwszy, poważny mecz po takiej przerwie. Graj tak ja na treningach. Wyłącz umysł, pomyśl, ze na hali nikogo nie ma. Tylko my i przeciwniczki. Damy radę! Cholera, wygramy to! Jesteśmy lepsze!

 Przedstawienie zawodniczek.Drużyna Bydgoszczy
- ....
- .....
A teraz zawodniczki z Lublina.
- Nikola Kowalska.
- ......
- Oraz zaskoczenie tego meczu. Wybitna bramkarka, która parę lat temu zaprzestała grę z powodów osobistych teraz powróciła. Gromkim brawami powitajmy bramkarkę Lublina Paulinę Waliłko! 
- Cooooooooo?
- To na pewno przypadkowość imania i nazwiska. - jak zwykle 'trzeźwo' myślący Pit.
- Ale patrzcie, to ona! - Paul pokazał palcem na ustawiającą się dziewczynę w bramce.

Gwizdek. Całe napięcie ze mnie zeszło. Jestem w swoim żywiole! Nasza piłka - podanie Kaśki do Nikoli, ta dołem do Gabryśki, a ta książkowe rzut zza linii rzutów wolnych i BRAMKA!
Szybka kontra Bydgoszczanek - 27 biegnie, podanie do 30, ta szybki zwód i po długim OBRONIŁAM! Czułam się jak ryba w wodzie! Nie starsze były mi rzuty zza linii rzutów wolnych czy sprzed pola bramkowego, akcje sam na sam dodawały pikanterii - nie ważne czy rzut po koźle, z biodra żadne nie były mi straszne. Sama sobie dziwiłam jak to ja czasami robię.
Rzut karny. Ustawiłam się w linii wyjściowej bramkarza, rzut wykonywała 57, która ma piekielnie mocny rzut szczególnie z biodra. Zamach, wiedziałam, że zwód. Następnie wykonała ,,rzut Tkaczyka", jako, że nie raz miałam okazję bronic takie rzuty podczas meczów podwórkowych, które rozgrywali chłopcy jak im brakowało bramkarza, OBRONIŁAM! Moja radość niesamowita. Mecz skończył się wynikiem 24:01. Ten 1 to totalna pomyłka, nie zrozumiałam się z dziewczynami. Miały pójść na lewem, a rzuciły się na prawe, nie byłam kompletnie przygotowana, że 16 odda rzut. No, ale przepadło.
Końcowy gwizdek. JESTEŚMY W FINALE. Dziewczyny rzuciły się na mnie. Zaczęły mnie ściskać, całować ... sztab podbiegł wziął mnie na ręce i rzucać do góry! Uwielbiam takie momenty.
- Najlepsza zawodniczka meczu .... tutaj nie mamy chyba wątpliwości - Paulina Waliłko. - nie spodziewałam się, naprawdę. Wiem, że zagrałam jeden z najlepszych meczów w moim życiu, ale nasza obrotowa w tym spotkaniu też przeszła samą siebie.
Kibicie! Spisali się jak zwykle. Fan club z Lublina jak zwykle obecny. Dopiero teraz wśród kibiców zauważyłam siatkarzy. Cała 6 patrzyła w moją stronę. Podeszłam do FC, porozmawiałam, podziękowałam za gratulacje.
W szatni to istne szaleństwo! Taniec brzucha, striptiz, MBTM, You can dance!, Kilerski Karaoke ...

Tymczasem Mężczyźni nie mogli wyjść z podziwu.
- Wy to widzieliście?! 
- Ona jest niesamowita!
- A ten rzut 57 z obrotu!
- Pauli obrona tego rzutu! 
- Ona jest lepsza od Igły w obronie.
- Pit, masz szczęście, że on tego nie słyszy, bo by Ci żyć nie dał.
- To co, czekamy na nią?
- Coś Ty! Znając życie ładnie tam balują i wyjdą gdzieś za godzinę.
- No tak, skąd my to znamy?

Dobry mecz, bo dobry, ale w tym monecie chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Dziewczyny namawiały mnie na imprezę, ale nie miałam najmniejszej ochoty na balowanie. Wzięłam prysznic i pożegnałam się z dziewczynami. Nie wiedziałam czy w następnym meczu zagram, ale muszę przyznać, że gdybym taką propozycję dostała to długo by się nie zastanawiała.
Wyszłam przed hale, a tam już niedobitki kibiców. No tak, już godzina po zakończonym spotkaniu.
Z hali do domu nie miałam daleko. Mimo iż byłam padnięta wybrałam spacer. Musiałam trochę ochłonąć. Na ulicach nie było dużo ludzi chociaż było po 18. Zima, ciemno ... nagle usłyszałam szybkie kroki za mną, odwróciłam się i od razu pożałowałam tej decyzji ...


------------------------------------------------------------------------------
Rodzina wybyła z domu. Została tylko Dominisia i jej królik Baks, którzy słuchają mocnego pierdolnięcia na cały regulator! Sąsiedzi, przepraszamy!

,,Póki we mnie ogień, póki płonie w żyłach krew
Jeszcze wierze sobie, swoje robię, swoje wiem
Póki we mnie życie mam przed sobą cel i szczyt
Dobrze wiem którędy iść mam by nie zgasił nikt
we mnie ognia"


Zapraszam na nową historię - http://prawda-czy-klamstwo.blogspot.com/.
 

KEEP ON ROCKIN'

niedziela, 10 lutego 2013

10.

Do klubu dotarłam w przeciągu 15 min. Od razu usłyszałam gwizdy itd. - normalnie wkurzyłabym się i nagadała coś tym osobnikom, ale wiedziałam, że to moja ekipa.
- Ale dzieci, szkoda, że mace po dwadzieścia-parę lat.
- Ojjjj tam, na taką laskę inaczej nie da się zareagować.
- Na pewno szesnastolatkowie inaczej nie zareagują, ale po Was 'mężczyźni' innego komentarza bym sie spodziewała ... no, ale podobno mężczyźni to takie duże dzieci.
- Paulino moja kochana, wyglądasz bardzo kobieco, seksownie, a zarazem pociągająco. Te ćwieki oddają Twój charakter, który jest zadziorny, ale zarazem pociągający ... po prostu ideał rock and roll'owej kobiety. 
- Ona i seksowa, dobre sobie. Ja to jestem seksowny, ale ona, phi. - oczywiście seksowny Bartosz i Jego pozy na Dżoanę.
- Tak Bartek, wmawiaj sobie.
- Dobra, koniec tego pieprzenia - czas na koncert!


.....

Jak to po koncercie czas na after party, ale wszystko co dobre szybko się kończy. Przed 7 odprowadziłam ekipę na dworzec, pożegnałam się, obiecałam, że zaraz jak dotrę do Zbyszka mam dać im znać i obiecałam wpaść na imprezę organizowaną w akademiku. Gdy już ich zapakowałam do pociągu usiadłam na ławce i jednak zmieniłam buty na trampki, bo moje nogi dawały o sobie znać, a przecież kawałek drogi jest to mieszkania Zbyszka.
Wyszłam na zewnątrz i doznałam szoku ... przed dworcem czekałam Kurek. No myślałam, że mam zwidy, ale nie On szedł moim kierunku.
- Cześć Paula.
- Yy ... cześć Bartek. Co Ty tutaj robisz?
- Przyszedłem po Ciebie
. - powiedział to tak jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.
- Aha, a można wiedzieć po co?
- Jak to po co? To trochę niebezpieczne, żeby taka dziewczyna wracała przez całe miasto sama.
- Dlaczego?
- No jak to dlaczego? Paula, nie zachowuj się jak dziecko. Wiesz, że po tym wiecie różni chodzą.
- Ale ja nie jestem już małą dziewczynka.
- Chciałem być miły ... no, ale jak nie to pójdę sobie.
- i po prostu odwrócił się i zaczął iść, a mnie zamurowało. Stałam tak przez chwilę, ale w reszcie się otrząsnęłam.
- BARTEK! Czekaj! - ufff odwrócił się, a ja podbiegłam do niego.
- Co chcesz?
- No nie gniewaj się na mnie. Przepraszam, po prostu mnie zaskoczyłeś. Nie spodziewałam się, że ktoś będzie na mnie czekał, a tym bardziej Ty.
- Dlaczego tym bardziej ja?
- No, bo .... y .... e -
to się wkopała. Dlaczego zawsze najpierw mówię potem myślę?
- No wykrztuś to z siebie wreszcie, Paula.
- Oj ... no bo myślałam, że mnie nie lubisz.
- zaskoczenie na jego twarzy.
- Dlaczego?
- No jak to dlaczego? Podczas naszego pierwszego spotkania byłeś oziębły, opryskliwy, chamski, niemiły, gburo....
- Dobra, starczy. Zrozumiałem.
- No to widzisz.
- Ale to nie tak.
- A jak?
- Nieważne.
- Ważne! Wytłumacz mi.
- Ale obiecaj, że jak Ci to wszystko wyjaśnię nie obrazisz się na mnie i będziesz się do mnie odzywać.
- ciekawe co przeskrobał.
- Obiecuję!
- No to tak. Gdy zobaczyłem Cię wtedy na meczu od razu zaintrygowałaś mnie. Ta koszulka
'I <3 ROCK AND ROLL!' -
WOW, pamięta jaką miałam koszulkę. Nawet ja nie pamiętam. - dodawała Ci tyle zadziorności i wgl. Gdy mnie zobaczyłaś widać było w twoich oczach, że wiesz kim jestem, ale nie zachowałaś się jak większość tylko zarumieniłaś się. - o FUCK! dlaczego to było tak widać? - to było taaakie słodkie. Później, gdy powiedziałaś, że lubisz ZAKSĘ, bo gra w niej osoba, która kochasz pomyślałem o jakimś chłopaku. Później zawołał Cię jakiś chłopak,a Ty poszłaś do niego. Później ucałowałaś Świderskiego, jeszcze później rzuciłaś się na Gumę i go wycałowałaś, a później te spojrzenia z Mateuszem podczas śpiewanie ,,Bierz mnie".
- Ty sobie pomyślałeś, że jesteś dziwką?!
- Nie, no coś Ty.
- Taaaak? To niby co?
- No wiesz ...
- No kurwa! Ty naprawdę sobie pomyślałeś, że jestem dziwką!
- Nie no mówię Ci, że nie. Po prostu pomyślałem, że działasz na parę frontów.
- Czyli, że jestem dziwką!
- moja wściekłość osiągnęła chyba apogeum.
- Dziewczyno! Mówię Ci, że nie! a zresztą .... dalej - później gdy się dowiedziałem, że masz z nami wracać to rzeczywiście nie byłem zadowolony z tego faktu.
- Zauważyłam,. Nie odzywałeś się praktycznie przez całą podróż, a później przyszedłeś gdy mieliście już jechać i dostałam jeszcze z bara od Ciebie, i nawet nie przeprosiłeś.
- No to teraz: PRZEPRASZAM.
- i zrobiła takie piękne oczka, no jak można mu się nie oprzeć?
- No dobra, niech Ci będzie. Ale czym sobie zasłużyłam, że dostałam z bara?
- No, bo ...
- Jak już wysiliłeś się na szczerość to mów całość.
- No dobra ... Gdy Ty wyleciałaś z domu jak z procy po tym jak przeczytałaś ten list to my poszliśmy za Tobą, bo Daria powiedziała, że albo on będzie tak zaskoczony i jemu się coś stanie, albo Tobie. Gdy tam doszliśmy Ty stałaś na korytarzu i się z nim całowałaś. Wtedy po prostu poszedłem sobie. Nie mogłem pojąć Twojego zachowania ... dopiero później w samochodzie chłopaki opowiedzieli mi całą tą sytuację i teraz jest mi strasznie głupio, że Cie tak oceniłem. -
i co ja mam mu teraz powiedzieć? Przesadził. Zamiast porozmawiać ze mną to najlepiej było wyciągnąć złe wnioski.
- Paula, powiedz coś.
- Ale co ja mam Ci Bartek powiedzieć?
- Nie wiem, cokolwiek.
- Cokolwiek.
- Paula, no!
- No dobra, dobra. Nie powiem jestem na Ciebie wkurzona, że wziąłeś mnie za dziwkę, ale rozumiem, że źle oceniona sytuacja itd. A poza tym obiecałam Ci, że się na Ciebie nie obrażę.
- Ufff nawet nie wiesz jak mi ulżyło. To zaczynamy od nowa?
- Ok. Cześć, jestem Paulina,
- Cześć, Bartek. -
dalsza podróż do domu minęła nam bardzo szybko.

- Czeeeeeeeeeść, Chłopaki! - z kuchni wyleciała cała zgraja. Bartman od razu podbiegł do mnie i przytulił.
- Paulinko, nic Ci nie jest?
- Jest.
- Co?!
- w jego oczach widać było troskę.
- Jestem szczęśliwa i pełna energii!
- Paula! Weź mnie więcej razy tak nie strasz.
- No dobrze, przepraszam Zbychałku.

- Ty masz pełno energii po całej nieprzespanej nocy?
- No pewnie! Będę jeszcze żyć tym koncertem przez parę dni!
- Ale idź się lepiej połóż. Całą noc nie spałaś.
- Zbysiu jaki opiekuńczy. Uuuuu spodziewałybyście się tego po nim? .... Ja też nie, ale muszę powiedzieć, że jest to strasznie miłe, seksowne i męskie.
- I tak Ci nie zasnę. Dopiero późnym wieczorem padnę i będę spała do południa, tak więc nie warzcie się mnie jutro budzić, bo zabiję Skarbeńka.
- No dobra, jak chcesz. My idziemy zaraz na trening. Może chcesz z nami iść?
- Eeee nie, nie będę Wam przeszkadzać w treningu. Zostanę z Kubim i Bartkiem w domu.
- Nie będziesz nam przecież przeszkadzać.
- Zapytaj się najpierw trenera, jak pozwoli to jutro wpadnę. Zresztą dziś i tak nie mogę.
- A to niby dlaczego?
- Biorę prysznic i zmykam.
- Gdzie?
- Nie muszę Ci się tłumaczyć.
- Musisz.
- Dobra Tatusiu, umówiłam się z koleżanką na 10. Powinnam wrócić tak koło 15.
- Na pewno z koleżanką?
- Na pewno!
Chłopcy zaraz zebrali się na trening. Poszłam wziąć prysznic, ubrałam się, dresy, rękawice, ochraniacze, buty spakowałam do torby, którą postawiłam w przedpokoju i poszłam do salonu. Chłopaki grali na Xboxie, więc weszłam sobie na laptopa Zbyszka. Akurat nie ma hasła, jaki ciołek. Dla mnie lepiej.
- A to nie jest laptop Zbyszka?
- Tak, Michale. To jest laptop Zbyszka.
- To dlaczego go ruszasz?
- A dlaczego nie?
- Bo nie jest Twój?
- wrrr. jak ja nie lubię jak koś odpowiada mi pytaniem na pytanie. To co, że sama tak zrobiłam, ale ja mogę! Wzięłam telefon i wykręciłam numer ZB9.
- Witaj, Zbigniewie.
- ....
- Tak, tak też Cię kocham. Dzwonię z zapytaniem.
- .....
- Oficjalnie się Ciebie pytam czy mogę skorzystać z Twojego laptopa.
- ....
- Ty się nie śmiej! Tylko odpowiadaj.
- ....
- W takim razie dziękuję i daję Ci Twojego przyjaciela, któremu także powtórz te jakże zacne słowa. Michale, Zbigniew do Ciebie.
- Bartek już tam płakał ze śmiechu, Zbyszek w sumie też ... za to Michał był chyba trochę wkurzony. Ojjjj

Gdy się spostrzegłam była 9.30!
- To cześć Chłopaki.
- A gdzie Ty w ogóle idziesz?
- To już moja słodka tajemnica.
- No powiedz.
- Przecież i tak Ci nie powiem.
- No dobra, nich Ci będzie. To chociaż powiedz o której wrócisz?
- Już wcześniej mówiłam, powinnam być po 15.
- No dobra.
Na halę dotarłam 5 min. przed czasem. WOW nie spóźniłam się, cuuud. Obawiałiałam się spotaknia z dziewczynami, bo przecież z jakiej paki ja mam grac podczas takiego ważnego meczu skoro nie byłam z nimi od początku sezonu, ale jak się okazało moje obawy były bezpodstawne. Dziewczyny jak tylko mnie zobaczyły rzuciły mi się na szyję i dziękowały, że im dupy ratuję. Trening przebiegł sprawnie, choć muszę przyznać, że zmęczyłam się jak cholera. To już nie tam sama kondycja. Przez te 3 dni do pół finału będę musiała ostro pracować. Zacznę od porannego biegania.
Do domu wróciłam po 15. Z salonu dobiegły mnie śmiechy chłopaków, ale dam sobie rękę uciąć, że jest ich tam więcej niż powinno. I nie myliłam się! Oprócz mieszkańców w salonie znajdowali się jeszcze Achrem, Kosok, Grzyb, Schops, Tichacek, Nowakowski oraz oczywiście Igła.
- Cześć Chłopaki. Już po treningu?
- Cześć - odpowiedzieli jak jeden mąż.
- Już? Kobieto za niedługo będziemy musieli się zbierać na następny.
- z braku wolnych miejsc usiadłam na oparciu kanapy koło właściciela mieszkania, a że chciało mi się pić, a on miał puszkę z RedBull'em to poczęstowałam się.
- Ej, Młoda! Oddawaj!
- Tylko się napiłam. O co tyle hałasu?

- Bo to mój napój.
- Ale mi odmówisz?
- TAK! - hmmmm cwana Paulinka pocałowała Zbysia z policzek.
- Na pewno?
- No dobra, niech Ci będzie.
- HA! Wiedziałam, że mnie lubisz. No nic chłopaki, ja idę pod prysznic i zabiorę się w Wami do centrum, ok?
- A gdzie Ty znowu wybywasz?
- Oj Piortuniu chciałbyś wszystko wiedzieć, tak nie można. -
miała im powiedzieć, że idę znów na trening. Jeszcze by wpadli na pomysł przyjścia na mecz ... co to, to nie!
-  Ale mi nie powiesz?
- Nikomu nie powiem.
- Na pewni jedzie do galerii. - no tak Igła jak zawsze wie wszystko.
- Igiełko, przejrzałeś mnie, przyznaję się.
- Ha, wiedziałem
- wypiął dumnie pierś, a ja ledwo powstrzymywałam się od śmiechu.
- Jakiś Ty mądry. No dobra, to będę mogła się z Wami zabrać?
- No pewnie
.
- Dziękuję, Paul. No dobra to ja idę pod prysznic.
- Idę z Tobą!
- Hahhahahah, aleś Ty głupi, Kubiak. Nie dla psa kiełbasa
. - wychodząc z pokoju i jeszcze w łazience słyszałam nabijanie z z Kubiaka ... no, ale cóż - zasłużył sobie.



-------------------------------------------------------------------------
Ferie, witajcie!
Cóż za wspaniałe uczucie wiedząc, że nie muszę się uczyć na jutrzejszą historię - bezcenne <3
Podkarpacie pozdrawia :)  a u Was jak tam? Po feriach, czy w trakcie?
Oczywiście mile widziane komentarze dotyczące wrażeń na temat tamtego u góry.
Megulek dziękuje za nominację, postaram się udzielić odpowiedzi na pytania jak najszybciej :)


Asseco Resovia Rzeszów 3:1 Lotos Trefl Gdańsk (25:16, 21:25, 25:13, 25:17)
Ten drugi set to totalna pomyłka. Za to pierwszy, trzeci i czwarty set to totalna dominacja Resovii. Jestem cholernie dumna z Pasiaków
! RESOVIA <3

A tutaj takie zdjęcie z nudów mojego autorstwa :) Music is my whole life.


Zapraszam, http://prawda-czy-klamstwo.blogspot.com/
I LOVE ROCK AND ROLL! ♥
Keep On Rockin
'