Tydzień minął jak z bicza strzelił - kolokwium napisałam
‘śpiewająco’.
Cały tydzień trzymał się mnie humor – zdarzenia minionego weekendu i weekend,
który się zbliżał.
Piątek – zajęcia skończyłam 0 15, a bus do Kędzierzyna miałam o 18, czyli
szybkie pakowanie, ogarnięcie pokoju i wio do autobusu.
Miejsce koło mnie zajmował chłopak, który też zmierzał do Kędzierzyna na
jutrzejszy mecz. Zgadaliśmy się o siatkówce – jakie kluby lubimy, ulubieni
siatkarze … ale okazało się, że nie tylko siatkówka jest naszą wspólną cechą,
ale także miłość do ROCK’N’ROLLA. Marcin – bo tak ma na imię – gustuje w Metallice
i Nirvanie, a ja bardziej w AC/DC, Accepcie, ale rock to rock!
- Gdzie siedzisz na meczu?
- Sama nie wiem – Marcin popatrzył się mnie jak na idiotkę.
- Jak to?
- Ja nie kupowałam biletów i dopiero dziś się dowiem co i jak.
- Aha. Może się spotkamy podczas meczu.
- Wątpię … będzie na pewno pełna hala. Szanse są minimalne.
- Nadzieje zawsze można mieć.
- ,, Nie ma nikt takiej nadziei jak ja – zaczęłam śpiewać, a Marcin przyłączył
się do mnie -
Nie ma nikt takiej wiary w ludzi i cały ten świat
Nie ma nikt tylu zmarnowanych lat
Nie ma nikt bo któż to wszystko mieć by chciał
Tylko ja, tylko jaaaa” – ludzie dziwnie spoglądali w naszym kierunku. Hihih
- Poznałam Cie dopiero, ale za to już Cie lubię!
- Przecież toż to klasyk – jak mógłbym nie znać? Ja Ciebie tez lubię.
- Ooo dojechaliśmy. - ucieszyłam się, pomimo fajnego towarzystwa nie mogłam się
doczekać spotkania z rodzinką Świdrów.
- Tak – Marcin zrobił minę smutnego dziecka czym mnie rozbawił, a jednocześnie rozczulił
- W doborowym towarzystwie czas zawsze szybko leci.
- Skromna …
- Jak zawsze. ;p
Gdy tylko wysiedliśmy z autobusu
- Pauuulina! – zobaczyłam biegnąca do mnie Maje – córkę Sebastiana.
Przywitałyśmy się … jak ja już dawno nie widziałam tej pannicy. Zauważyłam na
parkingu opierającego sie o samochód i uśmiechniętego wujka.
- Musze już lecieć. Do zobaczenia Marcin
- Mam nadzieje, ze do zobaczenia. – odprowadził mnie wzrokiem, a gdy zobaczył,
że witam się ze słynnym Sebastianem Świderskim to szczęka mu opadła.
- Cześć moja prawniczko.
- Witaj, mistrzu.
- Twój wybranek?
- Co? … Kto?- widząc moje zdezorientowanie kiwnął tylko głową. Podążyłam za
Jego wzrokiem i ujrzałam Marcina.
- Aaaa to … nie, coś Ty. Poznałam go w autobusie. Okazało się, że on też
przyjechał na jutrzejszy mecz.
- Aha, tak, tak.
- Mistrzu! – rzekłam karcąco.
- No dobrze, już dobrze.
Podróz do domu minęła w bardzo przyjemnej atmosferze. Śpiewaliśmy przez cała drogę
utwór ,,Jesteś szalona” … o ile można to nazwać śpiewem.
Wieczór minął mi zabawie w ,,Jaka to
melodia?’ z cała rodzinką ‘Świrów’.
Jutro wielki dzień – mecz!
Kto wygra? RSOVIA vs. ZAKSA?
Przebudziłam się o 8.00 adrenalina nie pozwoliła mi dłużej spać.
Ubrałam się w czerwone rurki i bluzkę … i tutaj właśnie miałam dylemat! Ubrać czy
nie ubrać pasiaka? Ale w końcu zdecydowałam, że nie ubiorę, bo niezależnie kto
wygra to po części będę się cieszyc, a po części smucić ../ dlatego ubrałam
białą koszulkę z napisem ‘I <3 ROCK’N’ROLL’
i czarną sportową marynarkę.
Zeszłam do kuchni, a tam zastałam tylko wujka.
- Cześć, mistrzu. Jak samopoczucie przed meczem?
- Cześć, prawniczko. Podekscytowanie, ale także trochę strach.
- Strach? Dlaczego?
- Bo wiesz Resovia to jednak bardzo dobry zespół … Mistrz Polski w końcu.
- Mistrzuniu, ale ZAKSA to też dobry zespół. Przecież takie talenty jak Guma,
Gacek, Możdżon czy Jarosz to światowej sławy siatkarze, którzy stanowią swego
rodzaju trzon tej drużyny, a poza tym jest wiele młodych talentów. To będzie
trudny i ciężki mecz dla obu drużyn.
- Trochę dodałaś mi otuchy.
- Zawsze możesz na mnie liczyć.
- Wiem. Dziękuję Ci za to, ale teraz może porozmawiamy trochę o Tobie.
- Wujku proszę, tylko nie to …
- Ale co, kochanie? – niewiniątko się odezwało.
- Nie, nie mam żadnego chłopaka – z nikim się nie spotykam od tamtej akcji z
Krzyśkiem i na razie nie interesują mnie mężczyźni … tzn. Ci co mi się podobają
to już zajęci – uśmiechnęła się znacząco.
- Kogo masz na myśli? W coś Ty się wpakowała? Paulina!
- Ciebie miałam na myśli, przystojniaku – wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
Wujek najpierw nie wiedział o co chodzi, ale zaraz dołączył się do mnie.
Do kuchni weszła nagle ciocia Olga
- A Wam co tak wesoło?
- A nie nic, ciociu. Mówię tylko, że masz wspaniałego męża.
- A wiem, wiem – usiadła mu na kolanach i zaczęli się po siebie łasic jak para
nastolatków. Nie chcąc im przeszkadzać wyszłam z kuchni, ubrałam oficerki i
udałam się na spacer.
Chodziłam do Kędzierzynie – spędzam tutaj całe wakacje, ale zawsze tęsknie.
Kupiłam poranna gazetę i ucięłam sobie krótką pogawędkę z panem Staszkiem –
sprzedawcą – który o dziwo mnie pamięta.
Na pierwszej stronie widniało:
Mistrz Polski Asseco Resovia Rzeszów
vs.
nasza ZAKSA Kędzierzyn Koźle
Zaczytałam się i wpadłam na kogoś.
- Przepraszam najmocniej, zaczytałam się.
- Nic nie szkodzi … Paulina?! To Ty? Jak ja Cie dawno nie widziałem!
- Mateusz? Przyjechałam na mecz.
- Tak rano?
- Nie, no coś Ty. Nocowałam u Twojego trenera.
- No, no, no – obydwoje wybuchliśmy śmiechem, bo przecież Mateusz wiedział, że
Świder to taki mój wujek.
- A Ty nie powinieneś być na treningu?
- Nie, bo mam jeszcze do niego jakieś parę godzin.
- Aha.
- Może pójdziemy się przejść? Jeśli oczywiście chcesz.
- Oczywiście, że chce.
Spacerowaliśmy, śmialiśmy się, wygłupialiśmy się jak dwoje najlepszych kumpli,
a przecież poznałam go na tych wakacjach. Był bardzo pozytywnie zakręconą osobą
i ma podobny gust muzyczny – dlatego lubię spędzać z nim czas. Niczym się
obejrzeliśmy, a Mateusz musiał się już zbierać na trening. Zaproponował bym
poszła z nim, ale nie zgodziłam się, bo przecież resztą drużyny mogła mieć cos
przeciwko, ale Mateusz w końcu przekonał mnie. Gdy dotarliśmy na halę chciałam
od razu udać się na salę, ale Mateusz powiedział, żebym poszła z nim do szatni –
tutaj bezapelacyjnie się nie zgodziła, ale on nie przyjął sprzeciwu, bo tylko
przerzucił mnie sobie przez ramię i wkroczył ze mną do szatni.
Możdżon pisnął jak baba, która zobaczyła pająka:
- Aaaaaa to dziewczyna! Zabierz ją! Jestem nie ubrany!
Cała drużyna wybuchła śmiechem – oprócz mnie … zrobiła się czerwona jak burak i
zrobiło mi się głupio.
- Co tu się dzieje?! – do szatni jak burza wpadł Świder, a gdy tylko zauważył
mnie zlustrował mnie wzrokiem z góry na dół i z powrotem.
- Co Ty tutaj robisz?! Dlaczego nie odbierasz telefonów?! Wyszłaś bez słowa
rano i zadowolona, a ja się martwiłem …!
- Pseplasam tatusiu – powiedziała z przekorą jak mała dziewczynka, zasalutował
mi śmiech siatkarzy. Świder podbiegł do mnie i zaczął łaskotać.
- A masz zmoro Ty jedna!
- Hahahhhaha proszę hahhahhah przestań. Proszę hahahah już tak nie zrobię
hahahahha proszę hahhaha MISTRZUNIU! – nie mogłam wytrzymać ze śmiechu, dopiero
po tych słowach przestał.
- Masz za swoje!... a teraz do Was, bawoły! –zwrócił się do drużyny z
szelmowskim uśmieszkiem – Wiecie, kto ma być dziś na meczu?
- Resovia – wyskoczył Antonin
- Aleś Ty głupi … - następny atak śmiechu w wykonaniu ZAKSY.
- No co?
- Nie , nic Einsteinie. – Świder spojrzał na Antonioniego z politowaniem – a oprócz
oczywiście Sovii?
…
- Noo?
…. Cisza
- Zaszczyci nas swoją obecnością …. Bartosz Kurek
- Ooo ,,Ruszia” zaszczyci Polaków. – kolejny napad śmiechu.
- Chodź prawniczko, bo te cymbały nigdy się nie przebiorą.
Na hali przywitałam się z Castellanim, który o dziwo mnie pamiętał. W sumie na
wakacjach byłam na każdym treningu… Wyciągnęłam lustrzankę, bo chciałam zrobić
chłopakom zdjęcia podczas treningu. A tak! Zapomniałam Wam powiedzieć –
fotografia to moja kolejna pasja.
Przed meczem zajęłam wskazane miejsce – po obu moich str. były jeszcze wolne
miejsca. Nie lubię sektoru dla VIPów – głupio się tam czuje. Kuraś usiadł koło
mnie, byłam podekscytowana, zawsze wydawał mi się on miły. Uwielbiałam reklamę
i słowa ‘Ale nigdy nie zapomnij o MONTE’, zawsze mam banana na twarzy, gdy ją
widzę.
- Cześć, jestem Bartek – serce podskoczyło mi jak nigdy.
- Cześć, Paulina.
- Komu kibicujesz?
- Jednym i drugim.
- Jak to? Nie masz ulubionej drużyny?
- Mam i to są właśnie moje dwie ulubione drużyny.
- Aha. A SKRE lubisz?
- Cenie za dobrą siatkówkę, ale na pewno nie jest moją ulubioną drużyną.
- A dlaczego akurat Resovia i ZAKSA?
- Sovia to mój pierwszy klub, który pokochałam i tak, też zostało. Zresztą
mieszkam niedaleko Rzeszowa – częste wyjazdy na mecz i chyba taki patriotyzm
lokalny, a poza tym prezentują swoją grą światowy poziom.
- Aha, widzę, że już długo ta miłość trwa. A dlaczego ZAKSA?
- Bo jest tam człowiek, którego kocham.
- Aha. - Kuraś powiedział to dziwnym tonem i zakończyło rozmowę. Dziwne ...
--------------------------------------------------------------------------------------
Keep On Rockin'
Jeśli czytasz zostaw komentarz, żebym wiedziała, że to nie tylko
przypadkowe wejście na bloga w statystykach, ale także, że ktoś czyta
moje wypociny.